Chyba zaczynam łapać jakiś niż nastrojowy ...
Jutro będzie jeszcze gorzej, bo potomkowi przeskoczy cyfra w kalendarzu.
Ale to dopiero jutro.
Póki co, poniedziałek był całkiem przyzwoity.
Nie zaspałam, dzieci do szkoły dotarły na czas.
Każde z potomstwa przyniosło coś do domu.
Marcin dyplom za 100% frekwencję w zeszłym semestrze, a Krzyś jakiegoś wirusa. W sensie że najprawdopodobniej jelitówkę. Na szczęście w łagodnej formie, ale już czuję nadciągające kłopoty.
Byle do piątku.
tą jelitówkę to w ramach nagrody? Co kraj, to obyczaj:)
OdpowiedzUsuńPowiem ci Pieprzu że niektóre zwyczaje i zasady maja takie, że nawet nie usiłuję ich ogarnąć swym małym rozumkiem.
UsuńPrzyjęłam jelitówkę jako nagrodę, wszak mnie tez się coś należy za to codzienne odprowadzanie potomstwa do szkoły, a blisko nie mają. Pogoda tez bywa różna z resztą sama wiesz ...