Strony

niedziela, 14 marca 2021

EDUKACJA. CZYLI POST POD ZNAKIEM ZAPYTANIA

Człowiek całe życie się uczy .. i głupi umiera.

Myślałam że już mnie nic nie zaskoczy. A jednak.



Czy to znaczy że całe życie byłam w błędzie?  Myślałam że jestem Europejką.

Grenlandia o której wiem co prawda niewiele, okazuje się być Europą? A my mieszkamy w Azji? 

Czy to jedna z tych rzeczy , która w zależności od kontynentu wyglada inaczej? W Australii na ten przykład używają map świata do góry nogami (w porównaniu z tym co my znamy). 

Szablon zamówiłam z Chin. Czy stamtąd świat wygąda inaczej?

Czy może powinnam zredukować ilość wina?




sobota, 6 marca 2021

PHOEBE JEST KREATYWNA - CHCIAŁAM BYĆ JAK PHOEBE


Często powtarzam że jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. Tak samo jak ja. Nie moge umieć wszystkiego, tak?! To że potomstwo przeżyło kilkanaście lat na moim wikcie, nie znaczy że umiem gotować. Przekonałam się oty dzisiaj. 
Zdalne zajęcia.
Cały dzień na wykładach przed komputerem. Oczywiście w wersji domowej. Kamera obejmuje tylko twarz, więc tylko ta część doprowadzona do porzadku. Resztę uznałam za mało istotną, więc założyłam bluzę i radośnie uczestniczyłam w zajęciach. 
W czasie jednej z przerw, ambitnie postanowiłam coś ugotować. Żeby nie było że potomstwo musi samo polować na pożywienie. 
Zupka jarzynowa, powoli "pyrkała" w garnku kiedy to ja wróciłam do zajęć.
W pewnym momencie stwierdziłam że wykłądowca ma dziwny alarm ustawiony. Coś mu w oddali pikało. 
Po zdjęciu słuchawek okazało się że to mój alarm. 

Nic nie spaliłam. Troche się zaparowało, ciecz w garnku stała się gęstym kremem warzywnym - taki był cel oczywiście.

Tak czy inaczej, użądzenie na suficie nie załapało idei mojego gotowania i rozśpiewało sie w najlepsze. Sąsiedzi się zlecieli. Nie to żebym miała jakieś tłumy po sąsiedzku, ale reakcja była. Ja w piżamie ... Widownia na żywo i przed onitorami komputerów.
Sąsiad pomogł mi rozmontować urządzenie, które zamilkło dopiero po wyjęciu baterii. 
Przypomniałam sobie Phoebe z "Przyjaciół" - tam był jakiś guzik resetujący. U mnie go nie ma. W każdym razie ja nie widzę. Chciałam, z buta, ale trylko trampki w zasięgu ręki.


Niby człowiek żył przez 30 lat bez alarmów, ale jakoś się do niego przywiazałam i tak dziwnie będzie bez niego. Za kilka misięcy wyprowadzka i jeśi nie rozwiążę zagadki, chyba zostawię go właścicielowi na blacie w kuchni z liścikiem pożegnalnym.

Z tym użądzeniem się nie dogadam.

Jakieś pomysły?