Strony

sobota, 16 listopada 2019

KRÓTKI PRZEPIS NA POPRAWIENIE HUMORU MAŁGORZACIE CZYLI MAŁE RZECZY KTÓRE CIESZĄ

Tak się czasem zastanawiam czy nie zmienić tematyki tego bloga.
Jakos ostatnio u mnie mało rzeczy wartych wspomnienia się dzieje. Więcej emocji wywołują u mnie ludzie robiący zakupy (albo i nie) w sklepie w którym pracuję. Normalnie możnaby książke napisać. Pomysłowość i niejednokrotnie głupota ludzka nie zna granic. Serio, ogranicza nas tylko wyobraźnia. Moja chociaż ogólnie uznawana za dość bujną, - wymięka.
Za każdym razem, kiedy przez me czoło myślą niezmącone przebiegnie pomysł żeby zakończyć po raz kolejny bloga, bo nuda - staje się coś, o czym muszę, no po prostu muszę napisać.

Wyobraźcie sobie sytuację.
Ja, "poważna" pani, zbliżająca się wielkimi krokami do 40!, robię zakupy z potomstwem. W koszyku mamy również płyn z niewielką zawartością alkoholu. Niby nic, ale na monitorze wyskakuje informacja, iż transakcja będzie musiała być potwierdzona przez pracownika ...
No i podchodzi młodzieniec. Spogląda na chłopaków, na moja skromną osobę i z uśmiechem pyta się czy mam przy sobie dokument potwierdzający mój wiek. Zignorowałam człowieka, bo myślałam że ewidentnie się ze mnie nabija. On jednak pytającym wzrokiem wpatrywał się we mnie, więc zapytałam się czy napewno chodzi mu o mnie - potwierdził.
No i teraz opcji jest kilka.
1) Młody człowiek jest nowym pracownikiem i zanim nauczy się elastycznie podchodzić do tematu, będzie legitymował nawet 80 letnie staruszki.
2) Zorientował się że jego pytanie było bezsensowne, ale z grzeczności już go nie odwoływał.
mógł popatrzec uważnie i powiedzieć, coś w stylu, ..."a nie, nie. Nie zauwazyłem że jesteś taka stara"
3) W lekkim makijarzu prezentuję się nie najgorzej.
Bez wzgledu na to która opcja jest właściwa, człowiek ten poprawił mi nastrój na jakiś tydzień. Z wielką radością pokazałam mu prawo jazdy. Byłam gotowa głośo się zapytać czy ktoś jeszcze chciałby zobaczyć.
Powstrzymałam się.

A tak poza tym,

  • Hiszpan, okazał się kobietą - ciąglenie nie ma imienia
  • Przez chwilę umiałam otworzyć wlew, żeby go zatankować - już mi przeszło.
  • Rozważam opce zmiany koloru włosów co by był bardziej adekwatny do tego co się dzieje u mnie pod sufitem.





wtorek, 12 listopada 2019

ESEJ O KRZEŚLE CZYLI MATYLDA W ROLI GŁÓWNEJ

Mam napisać esej o krześle. Rozumiecie? O krzesle!
No dobra, zdanie o projektancie, może dwa. Słówko o epoce, bo to ma być z przed 1900 roku.
krowa MATYLDA by M.G.
Ale cóż można napisac o krzesle? Ileż można opisywac materiał z którego zostało zrobione i technikę.
Nigdy  nie miałam problemu z pisaniem, chociaz ostatnio to chyba bardziej fizyczna niż umysłowa się zrobiłam.
Jakby mi kazali takie stare na ten przykład przerobić- to z ogromna przyjemnością. Ale pisac?! Ja chyba jednak nie wydam tej ksiązki. O zaliczeniu projektu na uczelni nie wspomnę.
Ja już sobie wymyśliłam jak owo siedzisko możnaby przerobić. Zleciłam nawet Marianowi opracowanie wzoru na materiale który zostanie użyty do obicia. Stary "Ludwik" będzie przyodziany w łaty, wszak krowa Matylda występuje tutaj w roli głównej, Żeby nie było że tylko lamparcie centki mogą być ozdobą.

1200 słów o krześle!!!

czwartek, 7 listopada 2019

BLONDYNKA NA POKŁADZIE

Zawsze uważałam się nieskromnie za dość mądrą osobę. Może lekko zakręconą, ale raczej zaradną. Jestem gotowa nawet na stwierdzenie że nie jedn facet mógłby ze mną konkurować w obsłudze wiertarki, piły, wyżynarki i innych bardzo "kobiecych" sprzętów. Nie to żebym była jakąś feministka straszną, ale życie nauczyło mnie że trzeba sobie umiec radzic samemu. Zrobie sobie stół, położę płytki na balkonie, wytapetuję mieszkanie ... Żeby nie było, paznokcie tez umiem sobie pomalować.
Dzisiaj jednak po raz kolejny rozwaliłam system.
Kilka dni temu musiałam się pożegnac z KIAnką. No dziewczyna sobie nie radziła. Podobno jeźdzła tylko siłą woli (chyba mojej). Od teraz będe jeździć z Hiszpanem, a co?!
Chłopak jest trochę młodszy, brzmi poważniej - bardziej jak traktor. Taki maczo znaczy się.
Tak więc dzisiaj po raz pierwszy pojechałam z nim na stację benzynową. W głowie powtarzałam sobie: "Deasel", "Czarne", "Nie zielonemu" ...
I co zrobiłam?!
Nie, nie zatankowałam benzyny. Ja po prostu nie umiałam otworzyć wlewu. Kombinowałam, próbowałam, nic. Uparty sie nie dał wykręcić. Z pomocą przyszedł YouToube. Filmik na szybko, bo już głuio zaczęłam wyglądać walcząc z własnym samochodem. - NIC. No po prostu temu na filmie działało a mi nie. Już pomyślałam że kupiłam samochód bez możliwości tankowania i w głowie obliczałam czy się doturla, ewentualnie czy dopcham go do domu.
Poddałam się. Schowałam swoją dumę głęboko w kieszeń i poprosiłam panią na stacji benzynowej o pomoc. Oddelegowała swojego męża który akurat podjecgał. 3 sekundy - otworzone. Patrzyłam się mu na ręce jak złodziejowi, kodując każdy ruch.
Zatankowane, pojechane. Tyle że za Chiny nie pamiętam jak on to zrobił.
Tak więc mam czas do końca baku żeby przetrenowac otwieranie wlewu.
A dopiero co wspominałam stare czasy jak to będąc włascicielką Malucha, pierwszy raz zatankowałam go po roku!. A to dzieki temu, iż mój ulubiony były mąż zawsze dbał o to żeby samochód był gotowy do jazdy - Dzię
ki Łukasz. Pierwsze tankowanie - cóż to był za stres!
Tak więc mam małą powtórke z rozrywki.

A jak nie opanuję techniki otwierania, to sobie znajdę faceta który będzie w posiadaniu tejże tajemnej wiedzy.
Taki pomysł na casting sobie wymyśliłam!