Strony

środa, 25 stycznia 2023

BEZDŹWIĘCZNA NAWIGACJA, CZYLI JAK TO OKAZAO SIĘ ŻE NIE UMIEM MYĆ SAMOCHODU

Irlandia to kraj przecudnej urody. Od ponad 9 lat jestem niezmiennie w nim zakochana. 

Góry, morze, onean ... wszystko w zasiegu ręki i pod dostatkiem. Nawet na brak deszczu nie mona narzekać.

Od kilku lat, jak tylko mam trochę czasu, to staram się zwiedzać, albo chociaż odwiedzać moje ulubione zakamrki .
Kilka razy w roku wpadam na kawę do mojej ulubionej Margo, która zawsze planuje nam super wycieczki. No i tak właśnie ostatnio wylądowałyśmy nad oceanem, na plażach, które nie są specjalnie reklamowane, dzięki czemu są jeszcze bardziej wyjątkowe, bo dzikich tłumów tam się nie spotka.
Ale nie miało być o zwiedzaniu wyspy, bo to by trzeba było książkę pisać, a ja jestem zbyt leniwa.
No więc wyobraźcie sobie, wracamy z M, a nawigacja w telefonie pokazuje cos koło 2 godzin do celu. 
Oczywiście zagadana, przegapiłam zakręt. Stwierdziłam wówczas że to nic, bo przynajmniej będziemy miały 15 min wiecej na gadanie, a umówmy się że do milczących nie należę. 
W pewnym momencie, M zorientowała się że jesteśmy gdzieś, gdzie być nie powinnyśmy. 
To byl moment, kiedy właczyłyśmy dźwięki w nawigacji.
Prawdopodobnie ominęłam jeszcze kilka zakrętów, bo zamiast chwilę po 17, dotarłyśmy na miejsce po 19 ...

Dzięki tej wycieczce, a później drodze powrotnej do domu, mój samochód, kolorem  zaczął przypominać samochód off roadowy. 
Należę do grupy osób, które myją samochód tylko przed ważnymi wydarzeniami, jak na przykład przegąd. Wychodzę z założenia że tu i tak często pada, ja codziennie jeżdżę autostradą, więc to strata czasu i pieniędzy. Dla tych co się właśnie wzdrygnęli z obrzydzeniem, - o higienę osobistą dbam reguralnie.
Ale do brzegu. Postanowiłam złamac swoje zasady, przede wszystkim dla tego, iż szyby stały się mało przejrzyste. 
Na myjnię automatyczną nie wjade - próbowałam raz, ale chyba mam klaustrofobię. Wycofywałam z prędkością światła.
Postanowiłam zrobić sobie Dzień Dziecka i pojechać na myjnię gdzie przystojni panowie, jak na filmach tańczą z gąbkami - nie tańczyli (pewnie dlatego że padało). Poza tym kolejka była taka długa, że musiałabym wziąć dzień wonlny z pracy.
Wygrała myjnia ręczna. W sensie samoobsługowa. Nabyłam drogą kupna kod, wklepałam w maszynę, ale piana i woda to jakoś tak skromnie działały. Jako że nie znam się na tym, uznałam że tak właśnie ma być. Po kilku minutach mojego szaleństwa, jakiś uprzejmy pan, który już miał łzy w oczach od śmiechu, powiedział mi że muszę nacisnąć przycisk ... Takich jak on była cały parking.
Udało się. Umyłam auto, sama wyglądałam jak bym też z tego mycia korzystała (tylko zmarnowałam w domu ciepłą wodę na prysznic rano).
Dumna z siebie byłam tak bardzo, że aż mi kilka centymetrów wzrostu przybyło.
Jak dojechałam do domu, samochód zdążył wyschnąć ... Nie umiem znaleźć odpowiednich słów do opisania wzorów na moim aucie. Te mazy, to jest coś bez nazwy. 


Na szczęście zaraz jadę do pracy. Ustawię się za jakąś ciężarówką i kolor się wyrówna.

poniedziałek, 16 stycznia 2023

Próba 1594, czyli dzisiaj będzie pomidorowa

To nie jest postanowienie noworoczne.
Już od jakiegoś czasu myślałam o powrocie na blogowe salony.
Postanawiam po raz 1594 zacząć od nowa.
Kiedyś myślałam o zmianie nazwy na "1001 PRZYPADKÓW BRACI G", ale bracia "G" wyrośli. 
Już nie są tacy śmieszni.
Wyobrażacie sobie, że moje małe robaczki już są dorosłe?! 
Tak, tak. Obaj pełnoletni, a 18tka Marcina, to był mój "Dzień Wyzwolenia". 
Kocham ich nad życie i ciągle karmię, a raczej udostepniam kuchnię, ale prawny obowiązek został zakończony. 
Obyło się bez ofiar w ludziach.
Teraz tytuł bloga powinien brzmieć "1001 przypadków Matki Polki".


Niby nic się nie dzieje, ale jednak ciągle się coś wydarza.
Odwołane loty, zagubione samochody na parkingach, podróż na gapę w wagonie towarowym ...

Tak więc moi kochani - wracam.

Dzisiaj bez fajerwerków, na spokojnie, jak na kobietę w srednim wieku przystało.

Jako osoba bywająca, ba , nawet sypiająca w kuchni, raczej średnio z niej korzystam. Dzisiaj z okazji dnia wolnego, postanowiłam zaskoczyć potomstwo domowym obiadem. Normalnie to oni pełnią rolę kucharzy. 
Im wychodzi to zdecydowanie lepiej.
Lasagne w wersji bez makaronu, że niby zdrowiej.

Miał być cód miód i orzeszki ...
Wyszła całkiem przyzwoita pomodorowa :)
Tu wychodzą braki z fizyki, chemii może?! 
Warzywa puszczaja wodę!

Ktoś chetny?
zapraszam!



P.S. potomstwo po zjedzeniu, żyje!