Niektórzy z was mieli przyjemność widzieć (nawet na żywo) moją nową dziurę. W zasadzie to ona nie jest taka nowa, bo istnieje dokładnie tyle samo, o cały blok.
Do zeszłej soboty była moją szafą. Bardzo brzydką, starą, niefunkcjonalną i w ogóle be-fuj. Pierwszego dnia minionego weekendu, jako że pokój pociech został już pomalowany i nie licząc kilku szczegółów na które muszę poczekać, dopieszczony, postanowiłam rozprawić się właśnie z ową wcześniej wspomnianą.

Gruz, tynk, dechy ... wszystko było wszędzie i w ilościach mogących wskazywać na rozbiórkę co najmniej ściany łączącej mnie z sąsiadką .
Dzisiaj zobaczyć można już efekt. Nie jest to co prawda HOME MAKOVER, ale i tak dzielna jestem z siebie (po raz kolejny)
W tym miejscu pragnę podziękować:
- SELEROWI, bo dzielnie znosi moje pomysły i w milczeniu łapie za ciężki sprzęt i działa.
- Dziewczynkom (córkom siostry mej najmłodszej) bo zasypiają przy dźwięku wiertarki, wyrzynarki i innych, nie marudząc i nie płacząc. Mam tylko nadzieję że traumy z tego tytułu mieć nie będą
- siostrze mojej, bo w tak uciążliwej gościnie ja bym długo nie wytrzymała, a ona po 2 miesiącach, nadal chce zostać jeszcze miesiąc!!!
- Sąsiadom, którzy pomimo zwyczaju że uciążliwe prace (czyt. wiercenie) wykonujemy do 20:00, dzielnie znoszą hałasy do punkt 22:00. Nikt nie przychodził ze skargą, a jak przyszedł to nie słyszałam, oraz policji i dzielnicowego na mnie nie napuścili.
- wszystkim innym, którzy w jakikolwiek sposób przyczynili się do bałaganu w moim domu, oraz mimo owego nie boją się tu przyjść.