Strony

czwartek, 11 lutego 2010

Pozytywne strony koralowca i tłusty czwartek

Wczoraj syn mój najmłodszy był Wiewiórem. Odbywał się bowiem bal przebierańców w jego przedszkolu.
- Marian, jak było w przedszkolu? Opowiadaj! - Zapytałam zaraz po przyjściu z pracy.
- Mamo, było wspaniale! I były nawet prawdziwe zwierzątka!
- No tak, Ty byłeś wiewiórem.
- Nie, ale takie żywe, milutkie. Chomiczki i szczury ...
Niestety nie umiem przeliterować dźwięku jaki wtedy wydałam z siebie na samą myśl o szczurach. Nie cierpie istot innego gatunku, które sa mniejsze ode mnie, mają wiecej nóg niż ja ... a jak juz mją ogony, albo co nie daj Boże chodzą w innych płaszczyznach niż ja, albo latają ...
Cif do czyszczenia łazienek w sprayu jest dobry na owady, ale szczury?!
blehhhhh
- No i jedliśmy takie pyszne placuszki ryżowe - Marcin przerwał moje rozmyślania na temat ... brrr...
- Te placuszki były z płatkami kukurydzianymi - nie przerywał opowieści.
To z ryżem czy kukurydzą?! - Zaczęłam się zastanawiać chwile, ale stwierdziłam że to mało istotny szczegół jego opowieści
- ... i one były taaakie pyyyyszzzzne! No mówię ci. Smakowitości. Tylko te płatki na nich były jak koralowiec - OBRZYDLIWE - tu skrzywił swego buziaka. -Ale się nie porzygałem! - dodał z radością
-No jestem z ciebie dzielna! - stwierdziłam chichocząc, co utrudniało mi zdjęcie mego wierzchniego okrycia.
Tak to Marian w Koralowcowych ciasteczkach, znalazł trochę smakowitości.

***
O tym że jest tłusty czwartek, dowiedziałam się, albo raczej przypomniała mi koleżanka z pracy - po 2giej stronie komputera.
- Pączki jadłaś? - zapytała Basia
- Jeszcze nie.
I tu włączyła się moja myśląca.
O co kurza stopa chodzi z tymi pączkami. czy ludzie w mojej wsi i okolicach powariowali? Moja mama smaży racuchy, pół drogi w tramwajach i autobusie nasłuchałam się o faworkach i paczkach, teraz Basia ... Czy ja o czymś nie wiem?!
I nagle myśl - nie piłam kawy w pracy, bo się skończyła = nie zalogowałam się* do końca ...
Ta droga doszłam do szybkiego wniosku - mamy TŁUSTY CZWARTEK.
Pomknęłam do sklepu, szybciutko, cichutko ... Kupiłam kawę - żeby się obudzić, paczki były tylko z różą - blehhhh - inne już "wyszły".
- Panie Marcinie, czy ma Pan dla mnie chociaż bułkę z "paprochami"? - Zapytałam sprzedawce, zawiedziona brakiem innych pączków.
- No, jakby sie tak uprzec i przejechać nią po ziemi, to będzie z paprochmi.
- To poproszę jedną i "kozie bobki"
Tak to tłusty czwartek świętuję bułką z ziarnem i twarożkiem granulowanym.

Właśnie miałam telefon od potomka mego najstarszego
- Ja zjadłem w szkole tylko 3.
- Ile??
- No 3! Ale wiesz, nie kupuj po drodze. Mamy jeszcze 15!
Czyżby moja mama i mój syn planowali dokarmianie sąsiadów w bloku? Gorzej jak wszyscy na to wpadną.

***

* miałam problem z logowaniem bo ...
Mój pierworodny miał dzisiaj bal karnawałowy. Przebrany został za CowBoya. Tylko ze do stroju jaki udało nam się zdobyć, był niebieski kapelusz z ceklinami.
- Dziewuszyńskiego nie założę!
- Ja bym tez nie założyła na twoim miejscu - przyznałam uczciwie.
I cóż zrobić mogłam. Wpadłam na genialny plan: USZYJĘ nowy. A z moim szyciem to jest tak, że ja i owszem, przeszyje, ale nie uszyje tak po prostu. Z reszta nawet moja prosta na maszynie wygląda jakby pijany chłop drogą szedł ... No ale wiara w siebie czyni cuda. Pocięłam jakiś materiał, tekturę ... maszyna akurat była rozstawiona i USZYŁAM. Skończyłam koło północy, ale to zawsze wczoraj a nie jutro.
Byłam z siebie dumna - przez chwilę, dopóki obraz nie dotarł do mojego mózgu.
Sebastian przyjrzał się uważnie temu czemuś i z poważną miną stwierdził :
- Szkoda ze on nie bedzie przebrany za Włóczykija z Muminków, albo Stracha na Wróble ... Ale kapelusz wyszedł pięknie.


Kapelusz został użyty i nie wylądował w koszu.
Mój syn wie jak swej rodzicielce zrobić przyjemność :)

8 komentarzy:

  1. Ja i tak podziwiam - kapelusz z głowy - nieźle się muszę nagimnastykować, pokłuć i pomęczyć żeby sobie guzik przyszyć.
    Dzielny ten twój syn, dzielny.
    Mnie o Tłustym Czwartku przypomniała Nivejka, bo na Słowacji to to takiego święta nie ma :(

    OdpowiedzUsuń
  2. buła z paprochami i kozie bobki?? śniadanie mistrzów :P:P:P

    podziwiam talent krawiecki :-) ja nawet dwóch kwadratów z materiału na jaśka nie zszyłabym razem... prędzej bym sobie po ręce przejechała, wszak jestem niebezpiecznie niezdarna :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Przypomniała mi się peruka która własnoręcznie wyprodukowałam na bal dla córki. Z czarnej włóczki była;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Kapelusz wyszedł całkiem spoko patrzyłem jak robisz i z podziwu wyjść nie mogłem. Ja co najwyżej mogę nici poplątać. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Boziu.. krawcowa!!! Ja jestem tepak w takich sprawach i cale szczescie, ze tutaj zawsze mozna bylo kupic kazde przebranie na takie okazje.
    Aaaa i jestem cala w skowronkach, ze tutaj nie ma zadnych tlustych czwartkow, bo te 4kg co je stracilam to by zaraz poszly w niepamiec;))

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie złapałam z Igłą wspólnego rytmu. Guzika przyszyję i owszem... ale potem plączą się supełki:-).

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurczę, to już trzeci blog, który mi uświadamia, że dziś był Tłusty Czwartek :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Cała Ja - okazuje się że i w Polsce, chociaż to nasze święto, niektórzy są zacofani.
    Na szczęście mamy BLOGI :)

    Asia Woźniak - śniadanko najlepsze na świecie, pod warunkiem że paprochami są nasionka a nie kurz i piach :)
    Dziękuję za uznanie mego talentu ;)

    Nivejko - na perukę z włóczki pewnie bym nie wpadła. Ty to jednak masz pomysły.

    Sebciu - do następnego plątania nici poproszę ciebie ;)

    Stardust - 4 kg - GRATULACJE - jestem z Ciebie dzielna! Tutaj niby można kupić stroje, tylko jeśli jest wieczór przed imprezą ... - tak to jest jak się zostawia wszystko na ostatnią chwilę.

    Ida - jak są supełki, dużo supełków, to przynajmniej nie odpadnie ;)

    Magenta - tak trochę wszystkich monotematycznie posrało. Ale już po ;)

    OdpowiedzUsuń