Strony

poniedziałek, 1 września 2014

KONIEC WAKACJI, CZYLI CZAS NA ODPOCZYNEK!

Potomstwo odstawione do placówek oświatowych.
NARESZCIE!
Po 2 miesiącach...
Ciurkiem...
Bez chwili przerwy...
No dobra, z przerwą kiedy to 3 dni byli u dziadka.
Normalnie nie mogę się odnaleźć.
Cisza, spokój, nikt nie dyskutuje ...
W takim stanie nawet naczynia się dziwnie zmywa.

W każdym razie wakacje uważam za oficjalnie zakończone.
Krzysiek pomykał do szkoły już w zeszłym tygodniu. Co by nastolatkom w jakże trudnym dla ich otoczenia czasie, pomóc wypełnić wolne chwile, oraz umożliwić regenerację systemu nerwowego rodzicielce i nie tylko.
Marian dzisiaj.


A ja już od samego rana wypoczęta ... Tak, kurna spać nie mogłam. To znaczy mogłam a i owszem, ale jak to w tym wieku bywa, nawet ja miewam kłopoty z zaśnięciem - ponownym.
Na życzenie potomka starszego, nastawiłam budzik na godzinę 6 rano. W momencie ustawiania, umysł mój był nieco przyćmiony jak sądzę. Przekonałam się o tym dzisiaj, o 5 rano, kiedy to wszyscy domownicy udawali że nie słyszą. Dlaczego o 5?! bo ustawiłam budzenie na polskiej komórce z polską strefą czasową - nie pytajcie dlaczego nie zmieniłam godziny na lokalną, bo to temat co najmniej na rozdział książki.
Tak więc wyłączyłam wyjące urządzenie i ... zasnąć już nie mogłam.
Tak, ja nie mogłam zasnąć. Mówiłam że się starzeje.
Przekręcając się tak z boku na bok, przez me czoło myślą niezmącone przebiegł pomysł. Nawet chwili się nie wahałam. Realizacja nastąpiła natentychmiast.
o 6 rano, poszłam BIEGAĆ!
Tak, właśnie ja - mówiłam już że się starzeję?!
W sumie nieco szumnie nazwałam tę czynność bieganiem.
Sturlałam swoje cielsko, bo początek był w dół. Gdzieś przy domu mojej siostry prawie dostałam zapaści. Po drodze jeszcze rozedma płuc. Dobrze że o tej porze ludzi nie ma na ulicach zbyt wielu, szczególnie we wsi naszej wszyscy śpią.
Podsumowując:
O poranku biegałam 2 razy - dzisiaj - pierwszy i ostatni.
Gdyby mnie gonili - mogliby iść szybkim krokiem, i tak by byli szybsi.
"Przeinterwałowałam" 1,5 km i serio myślałam że umrę. Byłam pewna że zrobiłam z 10 km.

Obiecuję, następnym razem robić na drutach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz