Jak to jest mieć dziecko kujona?! Może nie kujona zaraz ale dziecko które bardzo, czasem za bardzo przejmuje się szkołą (nie wierzę że to mówię).
Chyba niezdrowo dla niego, w sensie dziecka.
- Czy jak się nie nauczę tej tabliczki mnożenia, to będę mógł zostać jutro w domu?
- Nie ma takiej opcji. - stwierdziłam - Poza tym bystry chłopcze jesteś i dasz radę. Razem będziemy się uczyć.
- A jak się nie nauczę?! Brzuch mnie boli!
I tak przy kubku mięty minął nam wieczór. No i jeszcze przy stosie kartek na których robiłam mu kolorowe "dyktanda"?! z tabliczki mnożenia.
Mnożenie, dzielenie .... blech
- 24:2?
- Yyyyyyy... nie wiem.
- Marian wiesz. Skup się.
- Nie wiem! Ja nie umiem - mamrotał już prawie przez łzy.
- Stary, mam 24 cukierki dla ciebie i Krzyśka. Musisz je podzielić. SPRAWIEDLIWIE - dodałam na wypadek gdyby chciał liczyć 2 - dla mnie 1 - dla niego.
- No, to chyba oczywiste że 12 -odpowiedział bez zastanowienia.
- No popatrz! Czyli że ile to jest 24 :2?
- No 12! Ha, wiedziałem!
- Czyli że da się? Umiesz?
- Mamo, bo jak dziecko wie, to potrafi!
..... i to sluszna racja!
OdpowiedzUsuńPozdrowionka
Co racja to racja.
UsuńPozdrawiam cieplutko
Sprawiedliwość wg mojego męża matematyka wygląda następująco: 3 kawałki czekolady dla niego, bo jest największy, 2 dla żonki, 1 dla dziecka, bo najmniejsze ;-))) Dzielenie nie jest dziedziną obiektywną ;-)
OdpowiedzUsuńZ tego właśnie powodu ciężko jest mu się go nauczyć ;)
UsuńAle dzisiaj 4ka była - ZUCH
Hihihihi. Dobre. A mój mąż też tak ma jak pisze MeaArt....
OdpowiedzUsuńMój też ... pewnie by tak mówił ...
UsuńDlatego nie mam męża właśnie :)
Całuski
jest to jakiś plus nieposiadania męża ;-)
Usuń