Są rzeczy, do których nie przyzwyczaję swojego młodszego dziecka, choćby nie wiem co. Są rzeczy, którymi obaj różnią się tak bardzo, że trudno uwierzyć że są spokrewnieni.
przykład?! - Kapcie.
Starszy jak by mógł, to by w kapciach spał. "Zapodziewa je często", więc czasem zdarza się że chodzi tylko w 1 kapciu, bo bez - nie potrafi.
Marian na kapcie ma alergię. Trzeba by było chyba przybić gwoździkiem do pięty żeby zostały w pobliżu jego stóp. Nie walczę z tym. Po prostu często myje podłogę. Jedynym momentem kiedy nalegam stanowczo dość, jest stan "po kąpieli". Wówczas z łazienki bez kapci nie wypuszczę. Czasem wymknie się cichaczem w mokrych bosaczkach i słuchać urocze mlaskanie stóp na wykładzinie. Wówczas po śladach mokrych przeszczepów łatwo intruza można zlokalizować i odesłać do ponownego mycia.
Zdarzają się jednak rzeczy, które wywracają wszystko do góry nogami.
Marian dostał PŁETWY. Są to kapcie doskonałe. Jego zdaniem nadają się idealnie również do spania. Kłapie w nich cały dzień. Słowo PŁETWY, jest w moim mieszkaniu słowem zastrzeżonym. Jak tylko ktoś je wypowie, Marian automatycznie zakłada owe i nie zdejmuje aż do późnego wieczora. Ponieważ porusza się nich pokracznie, strąca wszystko co w zasięgu się znajdzie.
Jak przyszła koleżanka, to chodzili w płetwach razem - byli żabami. Teraz nie wiem, czy przetrzymać płetwy w domu i udobruchać sąsiadów którym nad głową "w nich mlaszcze", czy liczyć że jakaś księżniczka go pocałuje i moje żabsko z nich wyskoczy zamieniając się w królewicza?!
Pierwszym krokiem będzie chyba jednak wizyta na basenie.
Kłap kłap...pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
UsuńBardzo gustowne te płetwy ;-))))))))
OdpowiedzUsuńPrawda?! Mamy jeszcze niebieskie. A może zielone?!
Usuń