Jak nauczyć dziecko oszczędzania?
Łatwo nie jest. Dzieci bowiem w swym cudnym cukierkowym świecie nie do końca mają świadomość skąd biorą się pieniądze. Zarabia się, a i owszem, bo przecież rodzicielka chodzi do pracy. Ale to, że nie jest to niczym nieograniczone źródło - pojąć ciężej. Nie raz słyszałam od Mariana:
- Nie przejmuj sie mamo. Jak ci zabraknie pieniążków, to pójdziesz do bankomatu i wyciągniesz!
Jakie to proste.
W związku z bliskim już bardzo wyjazdem ratolośli, zaczęłąm się zastanawiać co zrobić, żeby nie musieć im ewentualnie dostyłać kasy. Pamiętam wszak swoje wyjazdy na kolonie ...
- Słuchajcie, mozemy umówic się następujaco - zaczęłam poważnie - Jeśli z wyjazdu zostaną wam jakieś pieniądze, na ten przykład 20 zł, to ja w domu w nagrodę za oszczędzanie dołożę wam 10zł. Jak 30 - to 15zł ...
- Super - uradował się Krzyś - miałem zabrać ze sobą 60 zł, czyli po 10 zł na dzień. Ale wezmę 150 i tylko 60 wydam. Reszta mi sie rozmnoży po powrocie.
Ja niestety nie wpadłam na to że mam takie bystre dzieci. Dopracowaliśmy zatem szczegóły umowy, tak abym po ich wypoczynku, nie musiała oglaszać upadłości konsumenckiej.
Oraz ... pakujemy się !!!
A wam życzymy WSZYSTKIEGO CIEPŁEGO !!!
Rysunek made by MEAART
Miłego - faktycznie - dzieci bystre - hahaha - pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDo poczytania po feriach :)
UsuńWow! Sama bym tego lepiej nie wymyśliła! :-))))
OdpowiedzUsuńJa też dochodzę do wniosku że przy nich bystra jestem ... jak woda w kiblu raczej.
UsuńHahahahha. Cfaniak...hahahahah
OdpowiedzUsuńCzyli synuś bystry po mamusi...ewentualnie po tej wodzie w klozecie ;)
OdpowiedzUsuńA tak poważnie świetny pomysł.Zapożyczam i jednocześnie zapraszam do zabawy :)
http://kropkagalopka.blogspot.com/2012/02/miasz-masz.html