Strony

środa, 5 października 2011

U FOTOGRAFA

Potomstwo me znane jest z niezwykłej żywotności, radości ogólnej, wyobraźni niezmierzonej i ogólnego zakręcenia. Tę ostatnia cechę mają oczywiście po matce.
To że nie zdąrzę zrobić młodemu zdjęcia do legitymacji, było do przewidzenia. Wszak zawsze można zrobić to później lub kiedy indziej, ale wtedy zazwyczaj jest już za późno oraz tysiąc innych rzeczy nagłych wyskoczy. Jak na ten przykład zdejmowanie gipsu, czy wizyta alarmowa u stomatologa. Swoją drogą, czy wiedzieliście że gips ściąga się 5 godzin?! Nasze placówki medyczne są najlepsze na świecie!

No ale nie o placówkach medycznych i chorej służbie zdrowia miało być.
Wszak brak zdjecia do legitymacji, kiedy informacja wyraźna DO WTORKU, to sprawa poważna.
Marian wizje miał najstraszliwsze. Od pały na wydaleniu ze szkoły kończąc.
Ja oczyma wyobraźni widziałam "szczęśliwą" minę pani sekretarki, na wieść o tym, że "Galińskie" znowu czegoś nie mają, zapomnieli, zgubili, wyprali... Wszak ostatnio już prawie groziła mi śmiercią jak grzecznie poinformowałam że zagubiłam dzieciom karnety na obiady - ZNOWU. 150 uczniów spożywających posiłki nie ma problemów, tylko zawsze MY.
Zapewne na dźwięk naszego nazwiska, pani sekretarce opadaja ręce i rajtuzy falują oraz dostaje dreszczy. No ale w sumie dzięki temu jesteśmy zapamiętywalni :)
Tak czy inaczej problem zdjęcia był. Bo jak pojechać do fotografa, kiedy wracam z pracy po 18tej, a wszystkie mi znane automaty do zdjęć uległy biodegradacji?! Z pomcą przyszla nam NASZA NIANIA. Zabrała krasnali w celu wyżej wymienionym.

Historie z "u fotografa" znam niestety tylko z opowiadań ...

Syn mój artysta, aktor i wszystko inne w jednym przepięknie ustawił się do zdjęcia. Pani fotograf zachwycona była postawą potomka mego, do czasu ...
- To teraz PATRZ na mnie i się uśmiechnij ... PSTRYK
W tym momencie następowało zamiast skupienia, rozluźnienie i Marcin posmarkany musiał pozować jeszcze razy kilka.
 W oczekiwaniu na wywołanie zdjęcia
- Zobaczcie chłopcy. Na tym zdjęciu w złotej ramie to jest chyba pani fotograf! - powiedziała nasza Agatka
- No! - odpowiedzieli znudzeni. Po chwili dodali - ale musiała być tu baaaaardzo młoda!
Młodzież latała po pracowni szukając co ciekawszych eksponatów. W pewnym momencie, NASZA NIANIA zauważyła, że panowie z zainteresowaniem, wielkim oraz chichotaniem pod nosem oglądają jeden z albumów położonych zapewne do oglądania. A tam pośród portretów i zdjęć przeróżnych prawie AKT. Co prawda pani na zdjęciu miała szarfy przesłaniające jej walory, ale dzieciom w tym wieku wiecej nie potrzeba. Zadowoleniu nie było końca.
Jak już ów album został zwiniety przez NASZĄ NIANIĘ, chłopcy znaleźli sobie inne zajęcie. Stały tam bowiem różne rekwizyty, jak na ten przykład konie na biegumach. Krzyś wskoczył na mniejszy, Marian na większy i urządzili wyścig po zakładzie. Nasza Agatka czekała tylko na moment, kiedy zostanie wezwana ochrona i wszyscy razem zostaną usunięci.

Były zdjęcia prawie posmarkane, uchachane oraz z nienaturalnym wytrzeszczem oczu, wszak dziecko starało się bardzo.
Nie wiem jakim cudem, ale im się udało.
Zdjęcie wygląda całkiem fajnie, a w zasadzie to syn mój na zdjęciu.
Nie trzeba będzie zanosić do szkoły zdjęcia z przed 4 lat :)

A nasza niania .... jest aniołem :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz