Podczas kolacji, po długim i nieco męczącym dniu, kiedy to system nerwy rodzicielki, był już nieco nadszarpnięty, buzia pewnego młodzieńca nie zamykała się nawet przy przełykaniu kęsów pożywienia. Przez moment zastanawiałam się jak on to robi, że się nie zakrztusi?!
- Nie gadamy z pełną buzią - powiedziałam z nadzieją, że potomstwo załapie o co mi chodzi. Bezskutecznie.
- Synu! Czy ty chociaż przy jedzeniu mógłbyś zamknąć buzię?
- Jasne! - powiedział i przełknął to co miał w buzi, oraz z pustym już otworem trajkotał dalej
- Dziecko, przecież ja nic nie słyszę! zawołałam rozpaczliwie
- A czy słyszysz własne myśli? - zapytał z wyraźnym zainteresowaniem gryząc kanapkę.
- NIE, i nie mogę skupić się na przełykaniu!
Cisza zapadła z chwilą, kiedy to ostatni z nieletnich odpłynął do krainy snów.
Na szczęście dziś już nie pada :)
Pisanki znalezione w sieci
Skąd ja to znam...;)
OdpowiedzUsuńNivejko, czasem myślę sobie że to jakaś zbiorowa wada małolatów.
OdpowiedzUsuńHahahahha. Dzieci tak mają. Wiem coś o tym. Moja córka była dzieckiem z niespożytą energią. Przeszło jej to....po 18 latach.
OdpowiedzUsuńKasiu - pocieszające. Jeszcze tylko ... 9 - 12 lat i będzie spokój. Albo i nie :)
OdpowiedzUsuń