Strony

wtorek, 19 maja 2009

zakeeeecone :)


Jeśli można coś popsuć, pomylić się, to na pewno będę to ja.
Ostatnio odkryłam tez nowa zaletę. Jestem zakręcona i rozgarnięta jak kupa liści ;) Żeby nie było mi przykro, mam towarzystwo w pleceniu bzdur.
Mowa o Dagmarze. Dzisiaj stwierdziła ze nie pamięta jak wygląda moja mama, ale kojarzy mamę mojej siostry. Na co bystra ja - ze nie wiedziałam ze mamy rożne matki (z moja siostra) ale dobrze ze przynajmniej mamy tych samych ojców ...
Świrom podobno łatwiej się żyje :)

Przedszkole?






Moje dzieci slyna z tego ze lubia towarzystwo. Nawet tutaj, na tej "bezludnej" wyspie udalo sie nam znalezc kilka przyjaznych osob.
Ulubionym towarzystwem chlopcow jest: Olinek, Madziorek i Klaudia. Te dwie ostatnie, to moje przyszle "synowe". Dzieci teraz tak szybko dorastaja ;)
Czasem ich teksty powalaja na lopatki. Moze nie zawsze stosowne, ale w ustach mlodego osobnika brzmia tak, ze z trudem mozna powstrzymac sie od smiechu.
Rozbawiony Marcin wrzucil "ja pierdole" towarzystwo zamarlo. Nikt nie wiedzial co powiedziec. Na co wyluzowany jegomosc : "no co, w tym miescie tak sie mowi".
Ze niby taki luzak z niego ;)

czwartek, 14 maja 2009

Wiosennie - my


Zakrecone poranki

Jestesmy zakrecona trojka - kazdy kto nas zna to wie.
Krzys ciagle zaskakuje madrymi nowinkami - ze niby taki oczytany. Marcin ciagle podrywa nowe laski ... A ja tylko pilnuje zeby to wszystko jakos dzialalo i nikt nie zrobil sobie krzywdy. Czasem tez sprzatam oczywiscie :) wbijam gwozdzie, skladam meble ... takie tam, zwyczajne prace domowe.
Ostatnio Marcino wymyslil w przedszkolu przed wyjsciem na spacer, ze jest jadowite slonce. Poszedl wiec do pani i poproslil o jakis kremik na buzie, zeby sie nie spocil ...
A dzisiaj ... takiego zakreconego poranka to chyba jeszcze nie mialam.
Wstalam rano (oczywiscie godzine po tym jak budzik zaczal dzwonic) generalnie nakrecona niekoniecznie pozytywnie, bo nie dostalam odpowiedzi na mojego smsa - wrrrr- no ale po chwili okazalo sie ze nie mam zapisanego smsa w wiadomosciach wychodzacych:( Chyba zasnelam wieczorem zanim go wyslalam) - Szanowny Panie S. prosze wybaczyc mi chwilowe zwatpienie i naburmuszenie sie na minutke.
No wiec w pospiechu nichym blyskawice pomknelismy do szkoly .... tylko ze juz prawie u celu okazalo sie ze nie wzielismy z domu plecaka z Ksiazkami Krzysia. No coz, "jak ktos nie ma w glowie, ten ma w nogach" ... jakos tak to chyaba bylo.
No wiec do szkoly pojechalismy jak wielmozne panstwo - taxowka, na szczescie kierowca juz nie raz nas wiozl i nie czekal az mu powiem gdzie jedziemy - jakas amnezja - nie moglam sobie przypomniec nazwy szkoly mojego pierworodnego syna.
Dzieci zostaly rozwiezione szczesliwie, no i ja wyruszylam na lekcje angielskiego ... Tylko ze nie wzielam swoich materialow - zeszyt, ksiazki, notatki ...
Pokornie powrocilam do domu zeby zapomniane rzeczy zabrac - okazalo sie ze skonczyl mi sie prad - wstretny nie przypomnial sie rano tylko sie wylaczyl. No wiec jeszcze bardziej pokorna poszlam do sklepu upewniajac sie najpierw czy mam karte - mialam. Coz moglo okazac sie w sklepie ... nie mam pieniedzy, bo zaplacilam za taxowke :)
W brew pozorom, koniec tego zakreconego poranka jest pozytywny. Wyplacilam pieniadze, kupilam i zaladowalam prad. Tylko nie poszlam na angielski - bo juz pozno. Wiec popijam kawke, pisze tego bloga i smieje sie sama do siebie.
Czasem fajnie jest byc swirem

wtorek, 5 maja 2009

...

"My love is like an ocean
It goes down so deep
My love is like a rose
Whose beauty you want to keep.

My love is like a river
That will never end
My love is like a dove
With a beautiful message to send.

My love is like a song
That goes on and on forever
My love is like a prisoner
It's to you that I surrender."
P.S.








Kilka fotek ze zlotu czarownic, czyli jak to bylo w Dublinie :)

I jakies krasnale ...


Mala aktualizacja.
Krasnale troche podrosly :)