Gdyby osioł się nie bujał, jak go rodzicielka prosiła, to by krzesła nie połamał.
Ale osły maja to do siebie że uparte są i wiedzą lepiej.
Bujał się bujał i teraz ma. Powiedziałabym nawet że teraz nie ma - na czym siedzieć. Na wypadek gdyby ktoś chciał posądzić mnie o przemoc fizyczną w stosunku do nieletnich zamieszkujących ze mną pod jednym dachem - nie mam na myśli 4 liter!
Nowego krzesła nie kupię, bo nie. Bo wredną matką jestem, oraz kasy na nowe nie mam. Jak tak dalej pójdzie to będę miała - z odszkodowania. Jest bowiem szansa że sobie potomek kły wychlaśnie albo jeszcze większą krzywdę zrobi i wtedy z ubezpieczenia ...
Wolałabym jednak z tej opcji nie skorzystać.
Normalnie bardzo kreatywną jednostką jestem. Tym razem jednak moja wyobraźnia nie dała rady. Próbowałam kleić jakimś świństwem 2-składnikowym co to twardsze niż stal. Wytrzymało całe 5 minut. Jak dla mnie - za krótko.
Może wy macie jakiś pomysł jak to naprawić?!
Albo może ktoś z was dotknięty jest zbieractwem i ma gdzieś, w czeluściach jakiejś piwnicy stare krzesło obrotowe z którego nic poza "nogą" się nie przyda. Jeśli tak, to ja bym chętnie zaadoptowała, oraz nowe życie tchnęła ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz