Dzisiaj jest sądny dzień.
Właśnie czekam na wizytę (chyba ostatnią) swojego "ulubionego" szefa.
To co nieoficjalne do tej pory, dzisiaj stanie się faktem.
Dzisiaj okaże się do kiedy pracuję i czy panu C. udało się tak zamieszać, żeby nie zapłacić mi odprawy i oszczędzić w ten sposób na wakacje w Kenii, na które wybiera się za tydzień.
Czekam z przestudiowanym kodeksem pracy i numerem telefonu do inspektoratu pracy.
Mam jeszcze swój urok osobisty :)
Korzystając z okazji
Chętnych do zatrudnienia mnie, uprzejmie prosze o kierowanie swoich ofert wraz ze zdjęciem na prywatną skrzynkę mailową.
Obiecuję rozważyć każda propozycję, jednak odpowiem tylko wybranym.
Miłego dnia wszystkim życzę :)
Złego kota znalazłam tu
Sorry, ale najpierw musiałam się uspokoić po zobaczeniu zdjęcia;-))) Się zaplułam ze śmiechu.
OdpowiedzUsuńI powiem Ci, że kodeks pracy to broń potężna, aczkolwiek nieco złudna w swym działaniu, niestety.
Ale wierzę w Ciebie, więc walcz, nie daj się, a Twojemu szefowi złośliwie życzę wyjazdu do Pcimia Górnego, o!!!! Trzymam kciuki;-)))
oj udzieliło mi się zdenerwowanie!
OdpowiedzUsuńnie daj się, trzymam kciuki!
Akularku kochany, no nie dam się. Jak babcie kocham, że będę dzielna.
OdpowiedzUsuńA mój szef - pewnie pojedzie do Kenii, jak ma zwyczaj to robić 3-4 razy w roku. I wiesz co, życzę mu żeby się dobrze bawił. W tej rozkoszy może sumienie go zje (jeśli je ma), że on się opala, a moje dzieci nie mogą na kolonie pojechać.
Olać go.
Moni, no trochę się denerwuję. Niby wiem na co czekam, a z drugiej strony to już klamka zapadnie, a i jakiś dziwny pomysł może mu do główki wskoczyć.
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze, bo musi być i nie ma wyjścia.
Tylko te wspaniałe oerty pracy jakoś napływać nie chcą :(
Dobrze, ze masz chociaz ten Kodeks Pracy, ale obczytania sie nie zazdroszcze.
OdpowiedzUsuńZdjecie boskie:)))))))))))))
Stardust - wiesz, czytając to, musiałam się głośno skupiać, żeby załapać co piszący miał na myśli. Nie wiem w jakim języku jest to napisane. Z całą pewnością nie jest to język "przyjazny" zwykłym śmiertelnikom, takim jak ja.
OdpowiedzUsuńZałapałam, potem dzięki uprzejmości taty mojej koleżanki - prawnika, potwierdziłam że dobrze myślę - nie jest źle.
Mogę stwierdzić nawet, że jestem z siebie dumna :)
No piknie... właśnie o tym samym dziś pisałam. telepatia?
OdpowiedzUsuńHahaha
OdpowiedzUsuńTelepatia - nic innego :)
U mnie pod blokiem, to nawet kawałek zielonej trawki jest, co bym mogła tam wygodnie na bezrobociu zasiąść :)
Ale pomyśl sobie Zołziku kochany, że takie FFFSPANIAŁE dziewczynki jak my, to musimy znaleźć jakąś super pracę. No nie ma innego wyjścia. Kicham na wszystkich którzy nas nie chcą. Jeszcze za nami będą tęsknić!
tu tez?! właśnie wracam od Nivejki.. matko święta! Trzymajcie sie dziewczyny! Buziaki!
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Ciebie! :) bądź dzielna kochana... walcz o swoje!!! :)
OdpowiedzUsuńPozytyw ko - bo my to tak hurtem :)
OdpowiedzUsuńW kupie raźniej
Mała Mi - będę, ale jak się okazuje nie dzisiaj :)
Nivejka - TY - :((((( przytulam - bo innego pomysłu na razie brak
OdpowiedzUsuńHolden - no widzisz, ale za to jakie wyprzytulane jesteśmy :)
OdpowiedzUsuńNa razie nie płaczę jeszcze i z tego co widzę, Nivejka też. Zaczną się schody jak się skończy ostatnia pensja i pracy na horyzoncie nie będzie żadnej.
Ale przecież musi być dobrze
Jakbyś miała jakieś problemy z interpretacją czy coś - dawaj. Swego czasu nasi pracownicy nas z pozwami do sądu i temu podobnymi... a pani z PIPu wchodząc mówiła "dzień dobry, ja u pani prawie na etacie:)"
OdpowiedzUsuńJeśli mogłabym pomóc.. to...
Niestety zaoferować pracy nie mogę.
U mnie też tak sobie:)
Koleżanka była dziś u wróżki. Powiedziała jej, że przetrwamy.
Zobaczymy:)
Oferty pracy - ja już nawet nie wiem co to jest?! Jakoś te fajne zwykle się przede mną ukrywają, albo pokazują się jak już jest zbyt późno, albo też co najważniejsze mają taką ukrytą klauzulę - "TYLKO PO ZNAJOMOŚCI" ..... i tak już od 2 lat!
OdpowiedzUsuńAle ja nie narzekam, bo choć nie mam trawki pod domem .... co ja piszę ... mam nawet las pod domem ... to jakoś mi nie spieszno do lasów i łąk.... lubię w domku coś pożytecznego zrobić, spotkać się z ludźmi i owszem, byle nie za często, jak ma się taką traumę po pracy w molochu jak ja!; książkę przeczytać, nowe firanki upiąć ... i nawet mi się psa nie chce mieć (tym bardziej, że potem jego stratę trzeba przeżywać ... dziś cały dom przeżywa stratę Cezara tzw. Eja, który odszedł dziś w nocy:( )
Widzisz Gosiu, jestem chyba odmieńcem albo byłam w takim stanie psychicznym, że ciągle jeszcze to bezrobocie (na żądanie) mnie leczy?
Ciekawi mnie Twoja rozmowa, jak przebiegła ... już po?
Moni - przykro mi z powodu straty Cezara :(
OdpowiedzUsuńWiesz, ja myślę że każdy ma inaczej. Ja też swojego czasu miałam "ludziowstręt" i nie chciałam nawet z domu wychodzić. Wiem na pewno, że taka bezczynność jest nie dla mnie. Nie jestem przystosowania do siedzenia w domu. Przynajmniej nie za długo. Poza tym, wychowuję dzieci sama, wiec jakby nie mam wyjścia. Muszę coś znaleźć i już, nawet jeśli nie będzie to praca w fabryce czekolady.
Gosiu będę trzymała kciuki aby Ci się udało znaleźć tę wymarzoną, wspaniałą i na lata!
OdpowiedzUsuńP.S. kiedyś nie wyobrażałam sobie życia bez pracy, bez wyjścia do ludzi, bez tych przynajmniej 8 godzin poza domem, ale kiedy zaczęłam pracować poza miastem zamieszkania i w pracy spędzałam po 12 godzin przyszła chęć na odpoczynek, na zmianę, NA DOM:)- to ja osoba,dla której urlop jeszcze nie tak dawno był karą!