Przeczytałam posta Pieprzniczki na tenże temat i rozmarzyłam się, przypominając sobie, jak to fajnie mieć głupawkę ...
Kiedyś był to u mnie stan chroniczny, permanentny, przeplatany tylko krótkimi epizodami spokoju i snu.
Na uczelni, wykładowcy wiedzieli, że jak już się zacznie, to nawet wyproszenie mnie z sali nic nie pomoże. Wszak większość osób, już po krótkiej chwili przebywania w tym samym pomieszczeniu, wykazywała objawy zakażenia. Zawsze robiono więc przerwę. Mam bardzo specyficzny śmiech (niestety). Ktoś kiedyś podstępem nagrał mnie na komórkę i od tej pory jestem dzwonkiem smsa. Do ksywy "Motoryna" już się przyzwyczaiłam.
Kiedyś tam, pracowałam w fabryce. Jak tylko menager słyszał ze zaczynam, to były 2 opcje:
1- wyganiał mnie do toalety
2 - zatrzymywał linie i czekał na ogólne rozluźnienie
O dziwo, pomimo dość częstych postojów, nigdy nie mieliśmy problemów z wypracowaniem planu dnia (w przeciwieństwie do innych naburmuszonych liń). Często po takich akcjach, miałam zakwasy w policzkach od śmiania.
Kiedyś, w ramach urozmaicenia chyba, "przeciekałam" przy takich okazjach.
Zdarzyło mi się np posikać ze śmiechu na przystanku tramwajowym w środku miasta.
Kiedyś, na jakimś wyjeździe, siedziałam z koleżankami w kuchni.
- Coś mi pluska?! - stwierdziła jedna
To ja się posikałam ze śmiechu. Kierunek plusku -> krzesło -> podłoga -> noga Agnieszki.
Teraz już mi przechodzi - dorastam.
Czasem tylko mnie najdzie nie wiadomo kiedy i z której strony.
Po ostatniej domowej akcji, zastanawiałam się czy Seler nie zadzwoni potajemnie po panów z kaftanikiem. Następnego dnia stwierdził, ze na szczęście nie mam tak codziennie - SMUTAS
No i dzisiaj
Siedzę tak sobie, i myślę i rozmarzam się ... aż tu nagle dostaje od mojej ... hmmm... szwagierki? to:
Na to wszystko wszedł nasz dozorca ...
Kurza dupa i jak ludzie maja mnie uważać za, odpowiedzialną i poważną ...?
No musze przyznać że nie raz byłąm świadkiem napadu głupawki w twoim wykonaniu i musze przyznać z ręką na sercu że nikt nie potrafi tego tak jak ty:-)Pisze to i smieję sie sama do siebie jak sobie przypomnę...hehehehe Pozdrawiam K.S.
OdpowiedzUsuńGłupawka oczyszcza.Tez jest potrzebna.Tez mam napady czasem.To fajna sprawa i jest zaraźliwa.Nie wyrastaj.
OdpowiedzUsuńPorządna głupawka jest super:D
OdpowiedzUsuńUwielbiam moje głupawki:)))
OdpowiedzUsuńTeraz już mniej głupawkuję ;) Ale zdarzało się, owszem, popłakać i przeturlać po podłodze też ;)) Pozdrawiam ciepło ;) ;*
OdpowiedzUsuńp.s. moi znajomi twierdzą, że mam śmiech jakby świnka morska piszczała... ;) Łiiii tam ;))
:))) Cóż...nic dodać, nic ująć:) Wszyscy jej ulegamy jak widzę:)
OdpowiedzUsuńPosikać to mi sie jeszcze ni udało w stanie głupawki - widac nie weszłam jeszcze na odpowiednio wysoki poziom zaawansowania :D Super, pielęgnuj głupawkę, nie przestawaj! :)
OdpowiedzUsuńTe flaki to mnie powaliły :))) Głupawka rzecz niezbędna dla zdrowia psychicznego :)
OdpowiedzUsuńNO POWAŻNA, TO TY nie jesteś, ale tylko po co miałabyś być, pysznie - jest dobrze:)))))))))))))
OdpowiedzUsuńFlaki mnie zabily:)))))))))))))))
OdpowiedzUsuńJeszcze raz lece, bo mi sie przypomnialo, ze w czasie ostatniego pobytu w Polsce dostalam takiej glupawki, ze sie posikalam. Wlasnie podjechalismy do miejsca noclegu w Sandomierzu i Wspanialy parkowal, a moj brat cos opowiadal. Ja juz nawet nie pamietam co, ale nie dalam rady, normalnie poszlo na calosc. Do tego hoteliku poszlam w mokrych spodniach obwiazana swetrem bratowej, zeby zaslonic. Cale szczescie mialam drugie spodnie na zmiane, bo jechalismy tylko na jedna noc, wiec moglam rownie dobrze nic nie zabrac:)))) Do konca zycia nie zapomne miny Wspanialego jak wyszedl z samochodu a ja lezalam morda na bagazniku, wypiety mokry tylek i zataczalam sie ze smiechu!!!
OdpowiedzUsuńNajlepszy śmiech, to ten zaraźliwy;-))) Niech żyją głupawki!!!
OdpowiedzUsuń