Farma Mariana
Farma Krzysia
Niektórzy powiadają, że geny to straszna rzecz.
Dzieci dziedziczą inteligencje po mamie, co moim skromnym zdaniem, moim potomkom wyszło na zdrowie. Wszak skromna i niezwykle bystra dziewczynka ze mnie jest.
Odziedziczyli też ośli upór, gadulstwo, dowcip. Nawet trochę słuchu muzycznego im się dostało. i zdolnosci plastycznych ... Jednym słowem genialne dzieci.
Ostatnio zaczęli wirtualnie grzebać w ziemi.
Na znanym portalu internetowym, można założyć sobie farmę. Na początku, dzielnie pielęgnowałam swoją. Widząc jednak podnoszące się za każdym razem, kiedy "zasiadałam przed grządkami" swymi, Selerowe ciśnienie, postanowiłam zadbać o zdrowie wspomnianego. Szkoda by chłopina za szybko zszedł.
Moja farmę odziedziczył w spadku Krzyś. Sebastian założył nawet własną, pod warunkiem przekazania jej w ręce Mariana. Dobrze ze umów notarialnych nie trzeba było sporządzać, ani opłat związanych z podatkiem uiszczać.
- Mamo, zobacz, straciłem pieniądze - powiedział Marian odwiedzając swoja farmę
- Jakie pieniądze? Dlaczego?
- No popatrz, wszystkie dynie mi padły - dodał zawiedziony. - Ale to nic, nie martw się. To tylko pieniądze. Najważniejsze jest życie ... - i zabrał się do pielenia swojego ogródka
Tak wiec potomstwo dba o wirtualne grządki. Realna działkę, opanowały chwasty i różne kwiatki, które zamiast upiększać, porozłaziły się tu i tam, tworząc nieład artystyczny, w domu kwiatki w doniczkach usychają. Jednym słowem, sprawdza się stare przysłowie że "szewc bez butów chodzi", a ogrodnikowi chwasty wyłażą bokiem.
Bo u mnie do wyboru, do koloru. Zawodów dostatek. W końcu nigdy nie wiadomo co się w życiu przyda. Wasza pani pedagog resocjalizacji, wśród znajomych znana jako "super niania", u innych również jako kosmetyczka, jest także technikiem ogrodnikiem. Pewnie dlatego własnie wiele lat przepracowałam jako pracownik biurowy i ciągle marzę o śpiewaniu ... ale któż by mnie słuchał?! Kiedyś chciałam nawet przeprowadzić sondę - ile małżeństw przetrwało wśród tych, na których ślubach "wyłam". Zaniechałam jednak, obawiając się dołującego wyniku.
Jak to któż by Cię słuchał- ja słucham śpiewu i gadania zawsze z przyjemnością. ;) A że dzieci zdolne niesamowicie słowem własnym potwierdzić muszę. Inteligentne z nich bestyjki. :))
OdpowiedzUsuńEch... trochę ta farma uczy ale i czasu wymaga.
OdpowiedzUsuńCo oczywiście znam z autopsji:)
Taaak...cóż, ja też obornik rozrzucam, świnie hoduję i w korporacje wchodzę.:)))
OdpowiedzUsuńSebciu - ty to mało wiarygodny jesteś. Poza tym, sam kiedyś powiedziałeś że masz 1szy stopień umuzykalnienia - słyszysz, a gadułą czasem jestes większa ode mnie :)
OdpowiedzUsuńNivejko - Oj zabiera czas, ale twoja farma pięknie się prezentuje!
"Mamo, znowu dostałem prezent od twojej znajomej na trawce. Ale ona jest miła." - DZIĘKOWAĆ
Czarny(w)Pieprzu - czyżbyś i ty została zainfekowana?!
Buziam
Hm.. chyba bym wolała dzieci swe do ogrodu wysłać prawdziwego :) niż do komputera... I wysiłek... dzięki temu miałabyś dłuższy wieczór, bo by szybciej spać szły :)
OdpowiedzUsuńMoje dorosłe dzieci tez mają farmy.Nie rozumie tej gry, sadzą pielą, pomagają...zeby tak w życiu też....
OdpowiedzUsuńJa tam wolę taką małą, malutką farmę w realu.Nie ma to jak zapach obornika o świcie...;-)
OdpowiedzUsuńMój Syn wciąż dba o jakieś wirtualne smoki:) i mówi, że opiekuję się nimi i też pielęgnuje:)), pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńMiałam swego czasu wirtualne zwierzątko ...trzeba było karmić, poić i kup..znaczy odchody sprzątać. Skończyłam je pielęgnować, jak padła w nim bateria, wcześniej nie miałam sumienia;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło.
Mała Mi - ja tez bym wolała. Mieszkając w wieżowcu, mogę jedynie wyjść z potomstwem wytarzać się w psich odchodach :(
OdpowiedzUsuńKasiu - Wierzę że taka zabawa, ma choć maleńki wpływ na realne życie.
Zdecydowanie wolę żeby bawili się na farmie niż grali w strzelaniny i zabijanie.
Kontrolerko - Obornik ... mmm.... lepszy niz budzik :)
Holden - smoki - wow. Moi chłopcy byli by zachwyceni. Na razie kwiatki :) Zapowiadają się na niezłych ogrodników
OdpowiedzUsuńAkular - ty to masz jednak wielkie serce. Umarł śmiercią naturalną jednym słowem.
Buziam
Farmę prowadziłam kiedyś w Simsach, na Fb już mi sie nie chciało ;) więc podziwiam upór chłopców :)
OdpowiedzUsuńOstatnio w pracy weszłam na chwilę do pokoju inżynierów. Się jeden spłoszył. Pytam się więc "grasz w plemiona" (w oko rzuciła się znajoma mi plansza)... "nie, marchewkę sadzę".
OdpowiedzUsuńWiek nie ma znaczenia. Uprawiać każdy może:)