Strony

niedziela, 21 maja 2023

W GOTOWOŚCI CZYLI CHORA SŁUŻBA ZDROWIA NIE TYLKO W POLSCE


  • Torba do szpitala spakowana.
  • Dokumenty naszykowane,
  • Transport w razie "W" ogarnięty,
  • Menagerowie w pracy poinformowani o tym że to może być w każdej chwili ...

Ciągle czekam na wyznaczenie planowanego terminu, ale kto był w Irlandii, ten wie, że służba zdrowia w tym kraju to tak zwane złudzenie optyczne.

Odkąd wiem, przestałam palić, nie piję, no bo jak?!

Tak więc czekam w gotowości, bo nie znam dnia ni godziny ...

Kiedy to w końcu pozbędę się długo hodowanych kamieni w woreczku zółciowym.


Wskazówka z życia wzięta - w  irlandzkim szpitalu z powodu ostrego bólu brzucha, dostaniecie paracetamol, ale wiecie, taki fancy - w kroplówce oraz ekg. Wszak osoby o zwiększonej masie ciała mają albo zawał albo stres i przesadzają.
Molestujcie swojego lekarza pierwszego kontaktu o badania USG, Gastroskopie ... na które i tak będziecie czekać jakiś rok. Albo tak jak ja, udajcie się poza sezonem do Polandii i zróbcie to przed śniadaniem ... 
Wybierzcie jednak klinikę, która ma opcję wydania opisu w języku angielskim, wszak tłumaczenie przysięgłe nie jest honorowane i będziecie skazani na wątpliwą przyjemność wykonania tych wszystkich badań raz jeszcze, a to trwa ...
Gorzej, jak już podczas badania wycięli wszystko i nie ma skąd wziąć kolejnego materiału do biopsji ...

Mówię wam, cyrk na kółkach.


Badajcie się.

I nie dajcie sobie wmówić hipohondrii!


Ja tym czasem czekam dalej na moje śliczności.

Prawda że podobne do mamusi 😍



czwartek, 16 marca 2023

WIOSENNE ZAKRĘCENIE, CZYLI PO LEKACH NA PRZEZIĘBIENIE SŁYSZĘ I WIDZĘ CO CHCĘ

Już kiedys wspominałam, że u nas na wyspie, to kilka pór roku jednego dnia potrafi być.
Mróz (taki Irlandzki oczywiście w granicach 0'C), śnieg, który w Polsce pewnie nzawany byłby szronem, po kilku godzinach słońce i temperatura w okolicy 10'C i skrobanie szyb na zakończenie dnia.
Zestawienie takie potrafi pojawiac się w różnych konfiguracjach z np gradem jako bonus. Dzięki temu nauczyłam się spontaniczności. Bo jeśli jest ładnie i chciałabym pochodzić po górach, pojechać nad morze czy jak normalny człowiek po parku, to trzeba to zrobić teraz!
Nigdy bowiem nie wiadomo jaka pogoda będzie za kilka godzin.
Albo jadąc nad ocean na ten przykład. Jeśli w tej chwili tam pada, to za 3 godziny jak już tam dojadę, może być pogoda odpowiednia wręcz na kąpiele choćby słoneczne.
Taki worek z niespodzianką.
Nie ma więc mowy o nudzie. 
Dzięki temu, można się bardzo łatwo zahartować, lub jak ja - wyjątkowo łatwo przeziębić.
Tak więc chodzę co chwila wyjątkowo pociągająca, z resztą jak większość mijanych ludzi. Taki mamy klimat.
Żeby funkcjonować, mam swoje ulubione "tabletki bez recepty na grypę".
Żaden katar, czy gorączka mi nie straszne, a i nastrój jakby taki fajniejszy.
Zaczynam podejrzewać, że mój organizm sabotuje moje zdrowie, kiedy spadnie mu poziom substancji czynnej.
Na opakowaniu jest wzmianka żeby nie prowadzić maszyn po zażyciu tabletki na noc.  Zastanawiam się czy te na dzień są zupełnie bezpieczne.

Zatankowałam samochód.
Zapłaciłam.
Wszystko odbyło się jak zwykle.
Stojąc na światłach, obok mnie zatrzymał się rowerzysta.
Uśmiechał się, zapukał w szybę ...
Ja z nosem czerwonym jak Bożonarodzeniowy renifer, pomyślałam sobie że tak mnie jeszcze nikt nie podrywał ...
Z uśmiechem od ucha do ucha puściłam szybę ...
- Słuchaj, masz otwarty wlew. Zamknę go ok? Chciałem tylko ci powiedzieć, żebyś nie myślała że ci grzebię przy samochodzie ...

KURTYNA

P.S.
Dobrze że pamiętałam o odwieszeniu węża z dystrybutora, bo juz bym była gwiazdą internetów.

ŻÓŁTY ROWER

Niby wiosna na naszej wyspie zadomowiła sie już chwilę temu. Pierwsze żonkile i krokusy już zdążyły przekwitnąć, ale ciągle jeszcze zdażają się dni że pizga chłodem.
Rano słońce i człowiek na rowerze podziwia przepięknej urody okolicę, a parę godzin później gradobicie i wieczorem skrobanie samochodu żeby można było do domu z pracy wrócić. Niby łóżek w miejscu pracy mam pod dostatkiem, ale jednak nie ma to jak własne.

A właśnie! Stałam się szczęśliwą posiadaczką roweru.
Wychodzę powoli ze swojej strefy komfortu, i przeganiam traumę.
Poszukiwania roweru zaczęłam już jakiś czas temu. Było kilka pięknych. Niektóre tylko do podziwiana, bo zakup ich wymagałby sprzedania nerki, a tą zostawiam na gorsze czasy.
Generalnie każdy rower który miałam do tej pory, po pół roku stawał się rowerem który słyszała cała wieś. Nie znam się bowiem na hamulcach, przerzutkach ...
Umiem wiele rzeczy, ale jeśli chodzi o rowery to jest to jedna z dziedzin, w której jestem inteligenta inaczej.
Jakie było moje ździwienie że są rowery "dla mentalnych blodynek" - czyli dla takich jak ja.
Są przerzutki w piaście koła, które się ustawia raz na kilka lat, albo hamulce bębnowe, których nie rusza się wcale. Po prostu, wsiadasz na rower i jedziesz. Jedyne o co trzeba się martwić to czy w kołach jest wystarczająco dużo wiatru.
Cud panie, Cud!
Była również ocpja kupienia roweru z uwaga! Wałem Kardana - zamiast lańcucha, ale zdecydowałam się na zwykły, który czasem będę musiała naolejować.
Tak więc jest szansa dla wszystkich którzy tak jak ja o rowerze wiedzą tylko jak wygląda i ewentualnie jak się go używa.
Można takie kupić i to nie za miliony monet!

Teraz nie dość że pięknie się prezentuję na mojej żółtej strzale, to jeszcze jak z kimś rozmawiam o przerzutkach czy hamulcach, to brzmię co najmniej jak bym się na tym znała.
Jeden używany rower, a człowiek od razu czuje sie mądrzejszy.

Tylko koszyka jeszcze mi brak!


środa, 25 stycznia 2023

BEZDŹWIĘCZNA NAWIGACJA, CZYLI JAK TO OKAZAO SIĘ ŻE NIE UMIEM MYĆ SAMOCHODU

Irlandia to kraj przecudnej urody. Od ponad 9 lat jestem niezmiennie w nim zakochana. 

Góry, morze, onean ... wszystko w zasiegu ręki i pod dostatkiem. Nawet na brak deszczu nie mona narzekać.

Od kilku lat, jak tylko mam trochę czasu, to staram się zwiedzać, albo chociaż odwiedzać moje ulubione zakamrki .
Kilka razy w roku wpadam na kawę do mojej ulubionej Margo, która zawsze planuje nam super wycieczki. No i tak właśnie ostatnio wylądowałyśmy nad oceanem, na plażach, które nie są specjalnie reklamowane, dzięki czemu są jeszcze bardziej wyjątkowe, bo dzikich tłumów tam się nie spotka.
Ale nie miało być o zwiedzaniu wyspy, bo to by trzeba było książkę pisać, a ja jestem zbyt leniwa.
No więc wyobraźcie sobie, wracamy z M, a nawigacja w telefonie pokazuje cos koło 2 godzin do celu. 
Oczywiście zagadana, przegapiłam zakręt. Stwierdziłam wówczas że to nic, bo przynajmniej będziemy miały 15 min wiecej na gadanie, a umówmy się że do milczących nie należę. 
W pewnym momencie, M zorientowała się że jesteśmy gdzieś, gdzie być nie powinnyśmy. 
To byl moment, kiedy właczyłyśmy dźwięki w nawigacji.
Prawdopodobnie ominęłam jeszcze kilka zakrętów, bo zamiast chwilę po 17, dotarłyśmy na miejsce po 19 ...

Dzięki tej wycieczce, a później drodze powrotnej do domu, mój samochód, kolorem  zaczął przypominać samochód off roadowy. 
Należę do grupy osób, które myją samochód tylko przed ważnymi wydarzeniami, jak na przykład przegąd. Wychodzę z założenia że tu i tak często pada, ja codziennie jeżdżę autostradą, więc to strata czasu i pieniędzy. Dla tych co się właśnie wzdrygnęli z obrzydzeniem, - o higienę osobistą dbam reguralnie.
Ale do brzegu. Postanowiłam złamac swoje zasady, przede wszystkim dla tego, iż szyby stały się mało przejrzyste. 
Na myjnię automatyczną nie wjade - próbowałam raz, ale chyba mam klaustrofobię. Wycofywałam z prędkością światła.
Postanowiłam zrobić sobie Dzień Dziecka i pojechać na myjnię gdzie przystojni panowie, jak na filmach tańczą z gąbkami - nie tańczyli (pewnie dlatego że padało). Poza tym kolejka była taka długa, że musiałabym wziąć dzień wonlny z pracy.
Wygrała myjnia ręczna. W sensie samoobsługowa. Nabyłam drogą kupna kod, wklepałam w maszynę, ale piana i woda to jakoś tak skromnie działały. Jako że nie znam się na tym, uznałam że tak właśnie ma być. Po kilku minutach mojego szaleństwa, jakiś uprzejmy pan, który już miał łzy w oczach od śmiechu, powiedział mi że muszę nacisnąć przycisk ... Takich jak on była cały parking.
Udało się. Umyłam auto, sama wyglądałam jak bym też z tego mycia korzystała (tylko zmarnowałam w domu ciepłą wodę na prysznic rano).
Dumna z siebie byłam tak bardzo, że aż mi kilka centymetrów wzrostu przybyło.
Jak dojechałam do domu, samochód zdążył wyschnąć ... Nie umiem znaleźć odpowiednich słów do opisania wzorów na moim aucie. Te mazy, to jest coś bez nazwy. 


Na szczęście zaraz jadę do pracy. Ustawię się za jakąś ciężarówką i kolor się wyrówna.

poniedziałek, 16 stycznia 2023

Próba 1594, czyli dzisiaj będzie pomidorowa

To nie jest postanowienie noworoczne.
Już od jakiegoś czasu myślałam o powrocie na blogowe salony.
Postanawiam po raz 1594 zacząć od nowa.
Kiedyś myślałam o zmianie nazwy na "1001 PRZYPADKÓW BRACI G", ale bracia "G" wyrośli. 
Już nie są tacy śmieszni.
Wyobrażacie sobie, że moje małe robaczki już są dorosłe?! 
Tak, tak. Obaj pełnoletni, a 18tka Marcina, to był mój "Dzień Wyzwolenia". 
Kocham ich nad życie i ciągle karmię, a raczej udostepniam kuchnię, ale prawny obowiązek został zakończony. 
Obyło się bez ofiar w ludziach.
Teraz tytuł bloga powinien brzmieć "1001 przypadków Matki Polki".


Niby nic się nie dzieje, ale jednak ciągle się coś wydarza.
Odwołane loty, zagubione samochody na parkingach, podróż na gapę w wagonie towarowym ...

Tak więc moi kochani - wracam.

Dzisiaj bez fajerwerków, na spokojnie, jak na kobietę w srednim wieku przystało.

Jako osoba bywająca, ba , nawet sypiająca w kuchni, raczej średnio z niej korzystam. Dzisiaj z okazji dnia wolnego, postanowiłam zaskoczyć potomstwo domowym obiadem. Normalnie to oni pełnią rolę kucharzy. 
Im wychodzi to zdecydowanie lepiej.
Lasagne w wersji bez makaronu, że niby zdrowiej.

Miał być cód miód i orzeszki ...
Wyszła całkiem przyzwoita pomodorowa :)
Tu wychodzą braki z fizyki, chemii może?! 
Warzywa puszczaja wodę!

Ktoś chetny?
zapraszam!



P.S. potomstwo po zjedzeniu, żyje!


niedziela, 14 marca 2021

EDUKACJA. CZYLI POST POD ZNAKIEM ZAPYTANIA

Człowiek całe życie się uczy .. i głupi umiera.

Myślałam że już mnie nic nie zaskoczy. A jednak.



Czy to znaczy że całe życie byłam w błędzie?  Myślałam że jestem Europejką.

Grenlandia o której wiem co prawda niewiele, okazuje się być Europą? A my mieszkamy w Azji? 

Czy to jedna z tych rzeczy , która w zależności od kontynentu wyglada inaczej? W Australii na ten przykład używają map świata do góry nogami (w porównaniu z tym co my znamy). 

Szablon zamówiłam z Chin. Czy stamtąd świat wygąda inaczej?

Czy może powinnam zredukować ilość wina?




sobota, 6 marca 2021

PHOEBE JEST KREATYWNA - CHCIAŁAM BYĆ JAK PHOEBE


Często powtarzam że jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. Tak samo jak ja. Nie moge umieć wszystkiego, tak?! To że potomstwo przeżyło kilkanaście lat na moim wikcie, nie znaczy że umiem gotować. Przekonałam się oty dzisiaj. 
Zdalne zajęcia.
Cały dzień na wykładach przed komputerem. Oczywiście w wersji domowej. Kamera obejmuje tylko twarz, więc tylko ta część doprowadzona do porzadku. Resztę uznałam za mało istotną, więc założyłam bluzę i radośnie uczestniczyłam w zajęciach. 
W czasie jednej z przerw, ambitnie postanowiłam coś ugotować. Żeby nie było że potomstwo musi samo polować na pożywienie. 
Zupka jarzynowa, powoli "pyrkała" w garnku kiedy to ja wróciłam do zajęć.
W pewnym momencie stwierdziłam że wykłądowca ma dziwny alarm ustawiony. Coś mu w oddali pikało. 
Po zdjęciu słuchawek okazało się że to mój alarm. 

Nic nie spaliłam. Troche się zaparowało, ciecz w garnku stała się gęstym kremem warzywnym - taki był cel oczywiście.

Tak czy inaczej, użądzenie na suficie nie załapało idei mojego gotowania i rozśpiewało sie w najlepsze. Sąsiedzi się zlecieli. Nie to żebym miała jakieś tłumy po sąsiedzku, ale reakcja była. Ja w piżamie ... Widownia na żywo i przed onitorami komputerów.
Sąsiad pomogł mi rozmontować urządzenie, które zamilkło dopiero po wyjęciu baterii. 
Przypomniałam sobie Phoebe z "Przyjaciół" - tam był jakiś guzik resetujący. U mnie go nie ma. W każdym razie ja nie widzę. Chciałam, z buta, ale trylko trampki w zasięgu ręki.


Niby człowiek żył przez 30 lat bez alarmów, ale jakoś się do niego przywiazałam i tak dziwnie będzie bez niego. Za kilka misięcy wyprowadzka i jeśi nie rozwiążę zagadki, chyba zostawię go właścicielowi na blacie w kuchni z liścikiem pożegnalnym.

Z tym użądzeniem się nie dogadam.

Jakieś pomysły?




czwartek, 11 lutego 2021

WYCIĄGANIE WNIOSKÓW, CZYLI ZACHCIAŁO SIĘ MAŁGORZACIE KOLORÓW

Dziekuję pieknie za wszystkie trzymane kciuki.

Semestr zaliczony!
Zaczął się kolejny, komoda odmalowana.

To nie był mój pierwszy raz. Ale przyznam  się, że można wyść z wprawy. O tym, że to nie był mój pierwszy raz malowania tego konkretnego mebla, przypomniałam sobie usiłując zdjąĆ fronty. Już je kiedyś przyklejałam. 

Wniosek 1 - "Jak nie siłą to młotkiem", nie sprawdza się w przypadku kleju do drewna. 

Klej nie puszcza! 

ODMALOWANA!
Wniosek 2 - przy składnaniu całości do tak zwanej kupy, młotek pomaga, ale pozostawia ślady!
Moja komoda zatem z daleka prezentuje się moim skromnym zdaniem nienajgorzej. Z bliska nikt jej nie oglada. Wiecie, bezpieczny dystans. Standarodowo po złozeniu jej do kupy pozmieniałabym kolejność kolorów. Ale ponieważ szuflad z niej się nie wyjmuje, musiałabym przemalowywać wszystko od nowa ... 

Wniosek 3 - na starość zapał i cierpliwość dużo szybciej idą się paść!

Teraz znowu doniczek zaczyna mi brakować, bo oczywiście nowe zieleninki wpdły do koszyka. 

Same!
Od ostatniego wpisu przybyłoi mi 7. Oficjalnie wydałam już tegoroczny budżet na kwiaty. Dzisiaj niechcący nabyłam kolejnego, ale dzisiaj tłusty czwartek, więc zamiast  pączków. No i doniczkę ma przecudnej urody.

Czy to się leczy?

Ja już szczypiorek kupuje w doniczce. Co prawda wieki temu skończyłam technikum ogrodnicze, ale to baaardzo dawno więc już dawno powinno mi przejść.

Potomstwo do tej pory sapało na widok nowych nabytków, ostatnio już się nie dziwią, a starszy nawet docenił kilka dni temu, że kupiłam tylko kilka roślin i ciągle było miejsce dla niego w samochodzie.

Młodszy w trosce o brak miejsca u mnie w pokoju, podbiera co jakiś czas jakiegoś do siebie. Tak że udziela się.

Jedna rzecz spędza mi sen z powiek. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że w niedalekiej przyszłości będę musiała się przeprowadzić. Jak ja to wszystko ze sobą zabiorę?

To nic że meble, ubrania. Ale rośliny?!

Musze szukać domu w którym to wszystko się zmieści. Już mi sie dzisiaj przyśnił. 

Teraz tylko zmaterializować sny!

poniedziałek, 25 stycznia 2021

ŻYCIE NA KRAWĘDZI

Oficjalnie zakończyłam semestr. 

Mam nadzieję że zakończyłam, bo jeszcze się zdarzyć może, iż mojej wykładowczyni nie przypadnie do gustu moja pisanina. 

Wszyscy trzymają kciuki, bo ja teraz mam w planach malowanie komody, a nie pisanie kolejnych prac. Muszę efektywnie wykorzystać 2 tygodnie wolności, zanim kolejny semetr się rozpocznie.

Komoda dotknięta zębem czasu, wymaga lekkiej reanimacji. Poza tym, taka obdrapana nie pasuje do moich roślinek, które muszą na niej stanąć. Bo nie wszyscy wiedzą, ale ostatnio liczba roślin w moim mieszkaniu znacząco się zmieniła.

Mam na to 2 teorie.

Pierwsza, to skutek uboczny lockdownu. Człowiek nie czuje się jak skończony dziwak gadając do roślin. Lepiej tak, niż do samego siebie.

Druga opcja równie prawdopodobna - niektóre kobiety, dla towarzystwa kupują koty. Nie powiem że taki pomysł nie przebiegł przez me czoło myślą niezmącone, ale wynajmujemy mieszkanie. Już i tak ukrywamy zająca. Z kotem byłby problem. W moim przypadku zamiast kota - dżungla

Mam 2 tygonie na przearanżowanie wnętrza, półek ... ponieważ zielenina opanowała nawet moje biórko i nie mam jak pracować. Dosłownie, życie na krawędzi. A tu z kazdej strony kuszą, dzielą się szczepkami, promocje roślin, coraz to fajniejsze doniczki ...
Już na zakupy staram się chodzić wtedy i tam, gdzie akurat nie ma ciekawej oferty. Pokapowali się i wstawiają rośliny nawet do sklepów spożywczych. Jeszcze nie umiem robić zakupów z zamkniętymi oczami!

Mam mało czasu.
Szkoła zaczyna się za 2 tygodnie, a w czwartek podwójny atak. Lidl i Aldi straszą promocją.

Jak tu życ?!

sobota, 23 stycznia 2021

Peter, czyli esej może poczekać

Jest sporo rzeczy których robić nie lubię. Nie sprawiają mi przyjemności, a powinny - po co tracić czas na rzeczy niemiłe?!- albo po prostu nie i koniec. 
Nigdy nie lubiłam gotować. Żadna nowość. To tylko fakt, o którym wiedzą ci co mieli przyjemność. Poznać, nie spróbować. Bo chociaż do czynności nie pałam entuzjazmem, to ofiar w ludziach jeszcze nie odnotowałam. Albo o nich nie wiem, bo już nie moga nic powiedzieć. Najbardziej na świecie z domowych obowiazków nie lubię: 
- ściągać naczyń z suszarki - nie dorobiliśmy sie zmywarki, chociaż ona chyba nie posiada takiej opcji 
- składać prania 
- zmywać naczyń - ciagle nie mamy zmywarki 
- prasowania - niestety zapodziałam gdzieś żelazko, które ostatnio prasowało okleinę na stoliku. 
Jest wiele innych o których pozwolicie że nie wsponmnę. 
 Ale to juz tak jest, lubisz, czy nie, to trzeba. Odkąd moje dzieci, a szczególnnie młodsze urosło ponad poziom kuchenki - chciałoby się powiedzieć że w kuchni jestem gościem. Nie dokońca byłoby to prawdą, ponieważ mam salon z kuchnią - wiecie - open space (nie wiem jak wstawić wymiotującego emotika)- w którym to salonie mieści się moja sypialnia, pracownia i wszystko inne. Więc o zgrozo - jestem w kuchni w dzień i w nocy. W kazdym razie młody opanował kuchnię. Gotuje tak, że Pascal wymięka. Serio. Jestem na to żywym dowodem! 
Ale miało być o rzeczach których robić nie lubię. 
Po 40 latach stwierdziłam, że nie lubię studiować. Nie to że zupełnie nie lubię się uczyć. Chyba wolę jednak to, co mnie interesuje niż rzeczy które ktoś mi powiedział że muszę. Bo jak niektórzy z was wiedzą, po skończeńiu colegu (jak to się w ogóle pisze?) w zeszłym roku, poszłam jeszcze na studia uzupełniające ... No stara i głupia. No i teraz mam. 
Mam do napisania esej. 3000 słów. Zabieram się jak do jeża. Z kazdej strony. Wszystko tylko nie pisanie. Generalnie jest to przedmiot, który ciągle wprawia mnie w zadumienie. Po 6 miesiącach ciągle nie mogę zrozumieć powiązania z kierunkiem moich studiow. Żeby nie było, przeczytałam lektury obowiązkowe, i nawet kilka artykułów ponad program, a jak. Rozpisałam plan i kilka wewnętrznych myśli - mamy już 856 słów ( w tym bibliografia, cytaty i spis treści) Oprócz tego mam zrobione 3 prania, w tym 2 poskładane, kotlety, szarlotkę i rosół. No dobra, bulion warzywny. Nie znoszę rosołu. 
Czy rosół nie pachnie wam jak siki?! Podobno mają ten sam skłąd chemiczny ;) 
Wyszorowałam łazienką łącznie z sufitem ... W ramach pomocy swojej własnej osobie, właczyłam standardowo muzykę. YT przyszedł z pomocą. I co?! Było pięknie. Dopóki po pół godzinie motywującej muzyki nie wskoczyła następna lista. (Ci co puszczaja piosenki, chyba znają nasze preferencje).

Peter Bence. Nie, nie promuję i nie sponsoruję tu niczego. Ale przy Afryce zawsze miękną mi kolana. Zawsze miałam słabość do pianistów. Dobrze że ten Węgier (daleko) i młody. Gra tak, że zamiast się rozpędzić z pisaniem, zaczęłam robić świeczki z potomkiem mlodszym ... Który oświadczył że obrzydziłam mu Afrykę na Amen 

Uprzejmie uprasza się o nie dzwonienie i nie pisanie do mnie w dniu jutrzejszym, t.j. 23 - 24.01.2021. Będę kończyć esej którego nie dokonczyłam bo poszłam w tany z Peterem.